Cykl Polityki prezentujący sylwetki wybitnych uczonych zajmujących się mało popularnymi zagadnieniami, często w ogóle pomijanymi w nauce zinstytucjonalizowanej, zasługuje na uznanie, z co najmniej kilku powodów.
Po pierwsze daje wyjątkową okazję spotkania z ludźmi, którzy mają odwagę wytyczać nowe ścieżki w badaniach naukowych. Nierzadko pracują w samotności i bez rozgłosu, zarabiając na życie w inny sposób. Julian Barbour jeden z bohaterów cyklu, genialny fizyk brytyjski by móc się zajmować swoją teorią czasu, tłumaczył zarobkowo literaturę naukową z języka rosyjskiego i przez dziesięciolecia nie był związany z żadnym uniwersytetem.
Projekt Pionierzy jest też wyjątkowy przez to, że pokazuje ludzi żyjących. Często bowiem w naszej tradycji wyrażamy uznanie o ludziach dopiero po ich śmierci.
Czy idee Juliana Barboura, Daniela C. Dennetta, Gregory Chaitina, Roya Glaubera okażą się na tyle nośne, że przetrwają próbę czasu i trafią do podręczników, to się dopiero okaże. Ale poznać ich warto. Warto spróbować zrozumieć ich wielką pasje poznania „nowego” w dosłownym tego słowa znaczeniu. Mogą się okazać gigantami, ale nie koniecznie. Mogą stworzyć rzeczy wielkie, a może tylko (!) pokażą ścieżki, którymi pójdą ich następcy.
W historii nauki nie raz tak bywało. Pewne pomysły czekały na uznanie setki, a nawet tysiące lat. Hipotezę o ruchu Ziemi wokół Słońca po raz pierwszy wysunęli pitagorejczycy. Pogląd ten nie zdołał się jednak utrwalić i w okresie Średniowiecza uważano, za Arystotelesem, że wszystkie planety wraz ze Słońcem krążą wokół Ziemi. Sytuację zmieniła dopiero praca Mikołaja Kopernika ( 1473) O obrotach sfer niebieskich. Ale i jego dzieło nie od razu zyskało powszechną aprobatę, o czym boleśnie przekonał się Galileusz, któremu w 1616 roku zakazano nauczania heliocentryzmu.
Bohaterowie odszukani i zaprezentowani przez Karola Jałochowskiego mają więcej szczęścia. Ich śmiałe wizje nie grożą uwięzieniem czy śmiercią, a co najwyżej skazują niektórych na pewną izolację w środowisku akademickim.
A wracając do Galileusza. Czy miałby szansę znaleźć się w cyklu Polityki? Odpowiedź twierdząca wydaje się oczywista. Był wielkim wizjonerem, znakomitym uczonym, jednym z największych w historii nauki. W czasach, w których Kościół katolicki od przeszło tysiąca lat decydował o rozwoju prawie każdej dziedziny życia społecznego europejczyków, Galileusz miał odwagę domagać się autonomii dla badań naukowych. Batalię przegrał. Na mocy wyroku Inkwizycji ostatnie lata życia spędził w areszcie domowym. Ale jego wojna o wolność uprawiania nauki, bez ingerencji Kościoła, została wygrana. Już tylko to wystarczy by uznać go za pioniera nauki. A zrobił dla niej o wiele więcej.
Gregory Chaitin argentyński uczony, który pragnie zmatematyzować biologię, zajmuje się obok niej wieloma innymi dyscyplinami wiedzy. I chociaż, podobnie jak Galileusz, nie posiada dyplomu studiów wyższych, jest w środowisku akademickim wysoko ceniony.
Uniwersytetom w Pizie i Padwie ten niedostatek u Galileusza także nie przeszkadzał w zatrudnieniu go na stanowisku profesora matematyki. Również zamiłowanie do filozofii mają wspólne. A to z kolei łączy ich z wybitnym filozofem umysłu Danielem C. Dennettem autorem ponad 500 publikacji w tym monumentalnej Dźwigni wyobraźni i innych narzędzi do myślenia.
Mogłoby się wydawać, że Roya Glaubera (rocznik 1925) ostatniego z żyjących uczestników projektu Manhattan trudno będzie powiązać z Galileuszem. Nic bardziej mylnego. Od renesansowych wykładowców matematyki wymagano nauczenia batalistyki. Galileusz uczył więc sztuki budowy fortyfikacji i umocnień. Udoskonalił też kompas wojskowy pozwalający na dokładniejsze ustawienie armat.
Prócz wymienionych jest jeszcze jeden twórca, w omawianym projekcie, zasługujący na miano pioniera. Ukryty za kadrami filmów ich autor i realizator – Karol Jałochowski. Dziennikarz naukowy, fizyk z wykształcenia i artysta z powołania znalazł wyjątkową formę opowiadania o nauce i zajmujących się nią ludziach. Swoją wrażliwość filmową połączył z szeroką wiedzą i otrzymaliśmy zupełnie wyjątkowy efekt – piękne reportaże naukowe.
Na szczęście dla wszystkich miłośników twórczości Karola Jałochowskiego po pierwszej serii cyklu Pionierzy realizowana jest część druga. Spotkamy się w niej z angielskim uczonym, fizykiem i matematykiem Freemanem Johnem Dysonem, amerykańskim przedstawicielem nauk komputerowych Charlesem Henry Bennettem oraz polskim fizykiem zajmującym się kryptografią kwantową Arturem Ekertem. Jestem pewny, że będzie ona równie interesująca jak pierwsza.
A czy istnieją związki między nimi a Pizańczykiem ? O tym musi się już przekonać każdy osobiście.
Po pierwsze daje wyjątkową okazję spotkania z ludźmi, którzy mają odwagę wytyczać nowe ścieżki w badaniach naukowych. Nierzadko pracują w samotności i bez rozgłosu, zarabiając na życie w inny sposób. Julian Barbour jeden z bohaterów cyklu, genialny fizyk brytyjski by móc się zajmować swoją teorią czasu, tłumaczył zarobkowo literaturę naukową z języka rosyjskiego i przez dziesięciolecia nie był związany z żadnym uniwersytetem.
Projekt Pionierzy jest też wyjątkowy przez to, że pokazuje ludzi żyjących. Często bowiem w naszej tradycji wyrażamy uznanie o ludziach dopiero po ich śmierci.
Czy idee Juliana Barboura, Daniela C. Dennetta, Gregory Chaitina, Roya Glaubera okażą się na tyle nośne, że przetrwają próbę czasu i trafią do podręczników, to się dopiero okaże. Ale poznać ich warto. Warto spróbować zrozumieć ich wielką pasje poznania „nowego” w dosłownym tego słowa znaczeniu. Mogą się okazać gigantami, ale nie koniecznie. Mogą stworzyć rzeczy wielkie, a może tylko (!) pokażą ścieżki, którymi pójdą ich następcy.
W historii nauki nie raz tak bywało. Pewne pomysły czekały na uznanie setki, a nawet tysiące lat. Hipotezę o ruchu Ziemi wokół Słońca po raz pierwszy wysunęli pitagorejczycy. Pogląd ten nie zdołał się jednak utrwalić i w okresie Średniowiecza uważano, za Arystotelesem, że wszystkie planety wraz ze Słońcem krążą wokół Ziemi. Sytuację zmieniła dopiero praca Mikołaja Kopernika ( 1473) O obrotach sfer niebieskich. Ale i jego dzieło nie od razu zyskało powszechną aprobatę, o czym boleśnie przekonał się Galileusz, któremu w 1616 roku zakazano nauczania heliocentryzmu.
Bohaterowie odszukani i zaprezentowani przez Karola Jałochowskiego mają więcej szczęścia. Ich śmiałe wizje nie grożą uwięzieniem czy śmiercią, a co najwyżej skazują niektórych na pewną izolację w środowisku akademickim.
A wracając do Galileusza. Czy miałby szansę znaleźć się w cyklu Polityki? Odpowiedź twierdząca wydaje się oczywista. Był wielkim wizjonerem, znakomitym uczonym, jednym z największych w historii nauki. W czasach, w których Kościół katolicki od przeszło tysiąca lat decydował o rozwoju prawie każdej dziedziny życia społecznego europejczyków, Galileusz miał odwagę domagać się autonomii dla badań naukowych. Batalię przegrał. Na mocy wyroku Inkwizycji ostatnie lata życia spędził w areszcie domowym. Ale jego wojna o wolność uprawiania nauki, bez ingerencji Kościoła, została wygrana. Już tylko to wystarczy by uznać go za pioniera nauki. A zrobił dla niej o wiele więcej.
Gregory Chaitin argentyński uczony, który pragnie zmatematyzować biologię, zajmuje się obok niej wieloma innymi dyscyplinami wiedzy. I chociaż, podobnie jak Galileusz, nie posiada dyplomu studiów wyższych, jest w środowisku akademickim wysoko ceniony.
Uniwersytetom w Pizie i Padwie ten niedostatek u Galileusza także nie przeszkadzał w zatrudnieniu go na stanowisku profesora matematyki. Również zamiłowanie do filozofii mają wspólne. A to z kolei łączy ich z wybitnym filozofem umysłu Danielem C. Dennettem autorem ponad 500 publikacji w tym monumentalnej Dźwigni wyobraźni i innych narzędzi do myślenia.
Mogłoby się wydawać, że Roya Glaubera (rocznik 1925) ostatniego z żyjących uczestników projektu Manhattan trudno będzie powiązać z Galileuszem. Nic bardziej mylnego. Od renesansowych wykładowców matematyki wymagano nauczenia batalistyki. Galileusz uczył więc sztuki budowy fortyfikacji i umocnień. Udoskonalił też kompas wojskowy pozwalający na dokładniejsze ustawienie armat.
Prócz wymienionych jest jeszcze jeden twórca, w omawianym projekcie, zasługujący na miano pioniera. Ukryty za kadrami filmów ich autor i realizator – Karol Jałochowski. Dziennikarz naukowy, fizyk z wykształcenia i artysta z powołania znalazł wyjątkową formę opowiadania o nauce i zajmujących się nią ludziach. Swoją wrażliwość filmową połączył z szeroką wiedzą i otrzymaliśmy zupełnie wyjątkowy efekt – piękne reportaże naukowe.
Na szczęście dla wszystkich miłośników twórczości Karola Jałochowskiego po pierwszej serii cyklu Pionierzy realizowana jest część druga. Spotkamy się w niej z angielskim uczonym, fizykiem i matematykiem Freemanem Johnem Dysonem, amerykańskim przedstawicielem nauk komputerowych Charlesem Henry Bennettem oraz polskim fizykiem zajmującym się kryptografią kwantową Arturem Ekertem. Jestem pewny, że będzie ona równie interesująca jak pierwsza.
A czy istnieją związki między nimi a Pizańczykiem ? O tym musi się już przekonać każdy osobiście.