Kłopoty Galileo Galilei z Kościołem katolickim przeszły do historii nauki i kultury pod hasłem „sprawy Galileusza”, a wszystko zaczęło się od Mikołaja Kopernika.
Galileusz był astronomem, matematykiem i fizykiem, znawcą literatury i sztuki. Odkrył prawo swobodnego spadania, względność ruchu, księżyce Jowisza, fazy Wenus. Zaobserwował nierówności na powierzchni Księżyca i badał plamy na Słońcu. Był pierwszym i niestrudzonym eksperymentatorem, który uważał, że nie tylko obserwacja zjawisk i ich opisywanie są ważne, ale przede wszystkim możliwość ich sprawdzenia na drodze doświadczalnej. Był to przełom w wielowiekowej metodzie uprawiania nauki wywodzącej się od Arystotelesa, a polegającej na spekulacjach myślowych w badaniu otaczającego świata. Z jego poglądów wyrosła teoria, przyjęta i akceptowana przez Kościół, w myśl, której wszystkie planety oraz Słońce krążą wokół Ziemi. Obserwacje astronomiczne z użyciem lunety przekonały jednak Galileusza do słuszności teorii Mikołaja Kopernika, gdzie głównym założeniem było umieszczenie Słońca w centrum ruchu planet i nadanie Ziemi ruchu obrotowego i satelitarnego względem niego. Rozpowszechnianiu takich poglądów, jako niezgodnych z Pismem Świętym ostro sprzeciwiali się dominikanie i jezuici. A zupełnie niedopuszczalna dla ówczesnego Kościoła była próba indywidualnego interpretowania świętej księgi. Galileusz twierdził, bowiem, że jej zapisy i wskazania dotyczą zbawienia człowieka i nie mają zastosowania w nauce. Konflikt trwał wiele lat i przybierał różne formy od łagodnej perswazji nakazującej Galileuszowi zaprzestania szerzenia koprnikanizmu, aż po oskarżenie go, jako podejrzanego o herezję. Blisko siedemdziesięcioletniemu schorowanemu uczonemu nakazano przyjechać w zimie do Rzymu i stanąć przed obliczem inkwizycji, gdzie klęcząc przed „dostojnikami” Kościoła został zmuszony pod groźbą tortur do wyrzeczenia się poglądów kopernikańskich. Uniknął stosu, a resztę życia, dziewięć lat, spędził w areszcie domowym.
Wielu badaczy i historyków nauki uważa dzisiaj, że Kościół źle, niesprawiedliwie i okrutnie potraktował pizańskiego Astronoma. Jego stanowczość jakoby wynikała z troski o losy Kościoła katolickiego poobijanego zjawiskiem reformacji i wojną trzydziestoletnią. Czas pokazał, że to Galileusz miał rację i to on jest uważany za ojca współczesnej nauki, gdzie eksperymentowanie i dedukcja są podstawowymi metodami w jej uprawianiu. A Kościół, cóż zdobył się na niewiele. Dopiero w okresie pontyfikatu polskiego papieża (po 350 latach) przyznał, że Galileusza skrzywdzono. I tyle.
Galileusz był astronomem, matematykiem i fizykiem, znawcą literatury i sztuki. Odkrył prawo swobodnego spadania, względność ruchu, księżyce Jowisza, fazy Wenus. Zaobserwował nierówności na powierzchni Księżyca i badał plamy na Słońcu. Był pierwszym i niestrudzonym eksperymentatorem, który uważał, że nie tylko obserwacja zjawisk i ich opisywanie są ważne, ale przede wszystkim możliwość ich sprawdzenia na drodze doświadczalnej. Był to przełom w wielowiekowej metodzie uprawiania nauki wywodzącej się od Arystotelesa, a polegającej na spekulacjach myślowych w badaniu otaczającego świata. Z jego poglądów wyrosła teoria, przyjęta i akceptowana przez Kościół, w myśl, której wszystkie planety oraz Słońce krążą wokół Ziemi. Obserwacje astronomiczne z użyciem lunety przekonały jednak Galileusza do słuszności teorii Mikołaja Kopernika, gdzie głównym założeniem było umieszczenie Słońca w centrum ruchu planet i nadanie Ziemi ruchu obrotowego i satelitarnego względem niego. Rozpowszechnianiu takich poglądów, jako niezgodnych z Pismem Świętym ostro sprzeciwiali się dominikanie i jezuici. A zupełnie niedopuszczalna dla ówczesnego Kościoła była próba indywidualnego interpretowania świętej księgi. Galileusz twierdził, bowiem, że jej zapisy i wskazania dotyczą zbawienia człowieka i nie mają zastosowania w nauce. Konflikt trwał wiele lat i przybierał różne formy od łagodnej perswazji nakazującej Galileuszowi zaprzestania szerzenia koprnikanizmu, aż po oskarżenie go, jako podejrzanego o herezję. Blisko siedemdziesięcioletniemu schorowanemu uczonemu nakazano przyjechać w zimie do Rzymu i stanąć przed obliczem inkwizycji, gdzie klęcząc przed „dostojnikami” Kościoła został zmuszony pod groźbą tortur do wyrzeczenia się poglądów kopernikańskich. Uniknął stosu, a resztę życia, dziewięć lat, spędził w areszcie domowym.
Wielu badaczy i historyków nauki uważa dzisiaj, że Kościół źle, niesprawiedliwie i okrutnie potraktował pizańskiego Astronoma. Jego stanowczość jakoby wynikała z troski o losy Kościoła katolickiego poobijanego zjawiskiem reformacji i wojną trzydziestoletnią. Czas pokazał, że to Galileusz miał rację i to on jest uważany za ojca współczesnej nauki, gdzie eksperymentowanie i dedukcja są podstawowymi metodami w jej uprawianiu. A Kościół, cóż zdobył się na niewiele. Dopiero w okresie pontyfikatu polskiego papieża (po 350 latach) przyznał, że Galileusza skrzywdzono. I tyle.