Od października 1973 roku, byłem studentem fizyki w Uniwersytecie Wrocławskim. Na czwartym roku słuchałem wykładów doc. Jerzego Przystawy z teorii ciała stałego. Bardzo miło wspominam zarówno zajęcia, jak i prowadzącego. Wykład był przejrzysty, a egzamin bazował na jego materiale. Kiedy więc po wielu latach już wtedy profesor Przystawa opublikował książkę Odkryj smak fizyki z radością ją kupiłem i z przyjemnością przeczytałem. Jej treść opierała się na wykładach przygotowanych i wygłoszonych przez prof. Przystawę dla studentów kierunków humanistycznych. A celem było przybliżenie współczesnej fizyki osobom spoza jej kręgu. We wstępie autor zawarł podziękowania dla licznego grona profesorów, w tym dla dyrektora Instytutu Fizyki Teoretycznej UWr., za wsparcie i pomoc podczas pracy nad książką. Jednemu z profesorów wyraził wdzięczność za udział w jego wykładach, innemu za poświęcony czas, kolejnemu wreszcie za wniesione uwagi i poprawki. Książka cieszyła się na rynku dużym powodzeniem i była (na ogół) chwalona zarówno przez specjalistów jak i czytelników.
Wielkie, więc było moje zdziwienie, kiedy dotarła do mnie opinia wyrażona przez prof. Andrzeja Kajetana Wróblewskiego (AKW) zawierająca totalną krytykę jej treści. Dostało się autorowi za błędy merytoryczne, recenzentom za nieuwagę i wydawnictwu za niestaranną pracę. Profesorowi Przystawie AKW zarzucił wręcz nieznajomość zasad fizyki (sic!).
I oto znalazłem się w stanie splątanym (jak kot Schrodingera) – z jednej strony książka mi się podobała (wychwycone błędy były czytelne dla ekspertów), a z drugiej miałem żal do autora, wydawnictwa, osób wspierających za złą pracę. To jednak nie wszystko. Znałem AKW z licznych książek, artykułów i wykładów. Ceniłem jego pracę naukową, dydaktyczna i popularyzatorską, zaskoczył mnie, więc jego agresywny i napastliwy ton w ocenie książki i autora.
Przez długi czas ten problem nie dawał mi spokoju. Zastanawiałem się jak środowisko wrocławskiej fizyki teoretycznej mogło pozwolić, by firmowana przez nie pozycja popularnonaukowa była tak niedopracowana. Jednocześnie byłem zdziwiony i zniesmaczony formą, w jakiej potraktował ją AKW.
Zrozumienie przyszło, kiedy zetknąłem się z książką Thomasa S. Kuhna Przewrót kopernikański wydanej w 1957 roku przez Harvard University Press. Pozycja dzisiaj już legendarna tak, jak i autor. Zawarta w niej analiza myśli i naukowej spuścizny Astronoma była także wcześniej przedmiotem wykładów autora na Harvardzie skierowanych do humanistów. Także tutaj autor dziękuje licznemu gronu wspierających go specjalistów, ale podaje, kto i w jakim zakresie tej pomocy mu udzielił. Kto przeczytał dany rozdział, a kto całość i co dzięki temu zyskał. Wyłuszcza rolę osób, instytucji i fundacji w finansowym wsparciu pracy nad książką.
No cóż, oczywiście Uniwersytet Wrocławski w roku 2011 to nie Harvard University w roku 1957, a szkoda.
Na koniec: drugie wydanie książki (czy poprawionej, nie wiem) Jerzego Przystawy osiąga na Allegro całkiem pokaźną cenę.